Zdzisiek
Nowy
Dołączył: 06 Cze 2012
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Śro 21:32, 06 Cze 2012 Temat postu: opresyujny system kapitalizmu neoliberalnego |
|
|
O protestach związkowców z „Solidarności” pod gmachem sejmu.
Podłożem buntów i zamieszek jest regres systemu ekonomicznego, więzi wspólnotowego życia i wartości humanizmu .
Ludzie już nie wytrzymują i z coraz większym zdeterminowaniem protestują przeciw neoliberalnej polityce gospodarczej, polityce odhumanizowanej, nieprzystającej do poziomu rozwoju świata pod względem technologicznym, naukowym.
Ludzie ciężko pracujący mają już dość ortodoksyjnego racjonalizmu, opresyjnej poprawności, ugrzecznionej pogardy, bałamutnych uśmiechów neoliberalnych elit i arogancji „ucywilizowanych nowocześnie”,
Czy nie może wywoływać frustracji i oburzenia to, że wielkie przekręty narażające państwo na olbrzymie straty mogą dziać się latami a wielkie grupy społeczne, które jednak są stanowią w kraju mniejszość, których interesy życiowe na poziomie elementarnej egzystencji są ignorowane przez parlament i rząd, żyją w warunkach urągających współczesnemu światu, a wielu ludzi cierpi wielką biedę?
O planach podniesienia wieku emerytalnego.
Świat zwariował a nasza polska klasa polityczna zwariowała zupełnie. Wymuszanie podnoszenia wieku przechodzenia na emeryturę argumentuje się tym, że ludzie żyją coraz dłużej, pomija się natomiast zupełnie to, że wydajność produkcji dóbr w ostatnich dziesięcioleciach bardzo wzrosła i lepsze jest jej zorganizowanie. Co prawda kryzys w państwach Zachodu jest spowodowany w znacznej mierze nadmiernym korzystaniem z pracy wytwórczej społeczeństw państw Dalekiego Wschodu, Indii i Brazylii i istnieje pilna potrzeba zwiększenia produkcji we własnych krajach, jednak to zwiększenie produkcji powinno nastąpić w pierwszej kolejności kosztem własnych, tych mniej potrzebnych usług i kosztem administracji a nie poprzez podnoszenie wieku przechodzenia ludzi na emeryturę. Mamy coraz więcej różnego rodzaju usług i coraz więcej różnego rodzaju administracji. Coraz więcej czynności codziennego życia jest cedowanych na usługodawców a pomimo tego duża część społeczeństwa jest coraz bardziej zapracowana, zabiegana, ma coraz mniej wolnego czasu, który może przeznaczyć dla siebie. Zwiększenie wydajności produkcji i scedowanie wytwarzania dóbr innym społeczeństwom ukształtowało styl życia społeczeństw Zachodu. Przyzwyczajenia do wygody nie jest łatwo zmienić. Jednak jest to konieczne i bardziej racjonalne od wymuszania wydłużania czasu zawodowej aktywności.
Część ludzi w starszym wieku jest dzisiaj bardziej sprawna niż dawniej a część z nich czuje się psychicznie lepiej, gdy jest czynna zawodowo niż na emerytalnym odpoczynku, ale dla większości praca jest bardziej przymusem ekonomicznym niż powodem do satysfakcji. W naszym kraju liczna grupa osób, to osoby ciężko pracujące, często w wymiarze godzin przekraczającym wszelkie normy obwiązujące i praktykowane w innych krajach, zmęczone pracą i życiem, często schorowane i oczekujące z niecierpliwością na odpoczynek. Jakże bałamutne są wypowiedzi polityków i ludzi establishmentu, że podniesienie wieku emerytalnego będzie korzystne dla wszystkich obywateli i że wszyscy przyjęliby takie zmiany z zadowoleniem.
Decyzję o późniejszym przechodzeniu na emeryturę powinno się pozostawić samym zainteresowanym. U nas w Polsce dylematy są bardziej wyraziste niż w rozwiniętych krajach. Wymuszenie podniesienia wieku przechodzenia na emeryturę jest dla wielu osób drastycznie niekorzystne i krzywdzące, często niehumanitarne. Dziś polska gospodarka jest tak zorganizowana, że wiele osób ciężko i efektywnie pracuje, gdy inne wykonują pracę mało efektywną, że wielu osobom brakuje wolnego czasu, gdy inni nie potrafią znaleźć pracy. Jest mnóstwo pracy do wykonania, wiele prac „leży odłogiem” a nasi decydenci swoją polityką spowodowali ogromne i długotrwale bezrobocie, teraz chcą wymusić wydłużenie czasu pracy. Są to działania nieracjonalne. Pracy nie mogą znaleźć ludzie w sile wieku, w tym ludzie młodzi, z których wielu zostało zmuszonych do emigracji przez drastyczne zredukowanie rynku pracy. Potrzebna jest bardziej racjonalna polityka gospodarcza, potrzebne są strukturalne zmiany i zdecydowanie lepsze wykorzystanie potencjału gospodarki i i rynku pracy.
Wydłużanie czasu pracy ludzi wiekowych przyniesie przeciwne do oczekiwanych rezultaty. Korzyści związane z niby mniejszym obciążeniem gospodarki przez zmniejszenie liczby osób korzystających z emerytur są pozorne. Tłamszenie aktywności zawodowej ludzi młodych przyniesie dużo większe straty od korzyści związanych ze zmniejszeniem się grupy emerytów. Wprowadzanie coraz bardziej opresywnego systemu spowoduje, że ludzie w jeszcze większym niż nasileniem niż obecnie (choć już trudno to sobie wyobrazić) będą emigrować. Grozi to zapaścią gospodarki a pozostałym w kraju osobom w podeszłym wieku grozi humanitarna klęska.
Praca obywateli powinna przynosić państwu i społeczeństwu przede wszystkim konkretne korzyści materialne i zaspakajać konkretne materialne i usługowe potrzeby ludzi. Praca pozorna nie służy rozwojowi. Miejsca pracy pozornej dają ludziom zatrudnienie, ale potrzebny jest umiar w ich tworzeniu, by nie zabierać ludziom niepotrzebnie czasu.
Rozwój usług w rozwijających się gospodarkach jest czymś naturalnym i pozytywnym, ale wtedy, gdy nieprzekroczony jest stan równowagi między wytwarzaniem dóbr materialnych a administracją i usługami i gdy rozwój tych drugich nie staje się zamiast ułatwieniem utrudnieniem dla części społeczeństwa. Usługi, administracja są potrzebne, organizują i ułatwiają ludziom życie, ale bazą do rozwoju i budowania dobrobytu jest odpowiednio wysoka produkcja dóbr materialnych.
Zwłaszcza w krajach takich jak nasz, które nie są wstanie opłacić importu takich dóbr (pracy innych społeczeństw) poprzez sprzedaż myśli naukowej, technologicznej, organizacyjnej i usług produkcja dóbr materialnych powinna stanowić podstawę do osiągnięcia coraz to wyższego poziomu życia. Dopiero po zaspokojeniu potrzeb materialnych obywateli można intensywniej rozwijać sektor usług i kupować coraz więcej pracy, w pierwszej kolejności pracy prostej a w miarę wzrostu zamożności również pracę coraz bardziej skomplikowaną. Jednak ciągle trzeba dbać, by nie wystąpiło ujemne saldo w handlu z zagranicą.
Oczywiście ustalone zasady i stawki ubezpieczeń, przy zachowaniu wieku przechodzenia ludzi na emeryturę, jeśli nie zostaną zmienione zasady naliczania emerytur nie zapewnią im godziwego życia na starość, wielu będzie żyło w nędzy, ale to nie te zasady i stawki będą decydować o sile naszej gospodarki i o możliwościach finansowania emerytur.
Również projekty, by uzależnić mocno przyznawanie emerytur jak i ich wysokości od stażu, w naszych polskich warunkach są dla wielu osób krzywdzące. Przez długie lata brak było w naszym kraju równowagi gospodarczej, ludzie nie byli w stanie znaleźć pracy. Karanie ich na stare lata za marginalizowanie czy wykluczenie z gospodarki i społeczeństwa byłoby dotkliwie krzywdzące, byłoby pogłębianiem i przypieczętowaniem tej marginalizacji czy wykluczenia. Wiele osób nie mogło przecież znaleźć pracy mimo usilnego o nią się starania.
Stworzono zły, nieracjonalny i nieefektywny system gospodarczy i trzeba starać się go zmienić a nie zużywać energię na utrzymywaniu zatrudnienia nieefektywnych ludzi w starszym wieku. Gospodarkę trzeba traktować całościowo i od tego, jakimi metodami będzie pobudzana do rozwoju będzie zależała jej kondycja.
Rząd skupia się na działaniach służących pomniejszaniu kosztów przedsiębiorstw i ograniczaniu wydatków państwa a nie na tworzeniu warunków stymulujących wzrost przychodów. Podnosząc wiek przechodzenia obywateli na emeryturę Rząd rzeczywiście ograniczy w dużym stopniu wydatki państwa, ale przecież ograniczy też dostęp do rynku pracy ludzi młodych.
Zamiast stwarzania ludziom coraz lepszych warunków egzystencji stwarza się warunki coraz bardziej opresyjne. Zamiast postępu następuje regres w humanizowaniu życia obywateli
Dzisiaj rząd dostrzegł, że w stworzonym systemie gospodarczym i finansowym zebrane przez indywidualne osoby fundusze nie będą gwarantowały godziwych emerytur, ale dlaczego nasi ekonomiści eksperci i polityczni decydenci myśleli w przeszłości tak mało efektywnie i byli tak mało realistyczni, tak beztroscy i tak zamuleni neoliberalną ideologią, dlaczego stworzyli tak ułomny system gospodarczy?
Kto odpowiada za stan gospodarki, za sposób jej funkcjonowania, za kierunki rozwoju, za finanse, za kształt życia społecznego, za pauperyzację części społeczeństwa, za koszmarne bezrobocie i exodus zarobkowy Polaków, za zmniejszanie się naszej populacji, za stwarzanie warunków zniechęcających do rodzenia dzieci, za nieudaną reformę emerytalną z nieefektywnymi funduszami? Jest to pytanie retoryczne. Dla mnie oczywistym jest, że odpowiadają liberałowie, którzy narzucili swój sposób myślenia i wszyscy inni rządzący z innych opcji, którzy przyjęli liberalny sposób myślenia za swój. Narobili bałaganu, doprowadzili do regresu społecznego rozwoju a teraz chcą przerzucić koszty tej koszmarnej polityki na społeczeństwo.
Powtarzam jak mantrę, pewnie staje się to już dla moich znajomych nudne, ale myślę, że wciąż potrzebne, że do prawidłowego i efektywnego funkcjonowania gospodarki niezbędne jest zachowanie stanu jej równowagi między innymi stanu zrównoważenia między inwestycjami i konsumpcją, między dbałością o redukowanie gospodarczych kosztów a dbałością o koniunkturę i zaspakajanie potrzeb wszystkich obywateli. Niestety w naszym kraju decydenci z uporem dążą jedynie do redukowania kosztów i pomijają czynnik konsumpcji i koniunktury.
Dysonanse. Ruch oburzonych.
Dziejący się dysonans między potencjałem gospodarek, które mogłyby umożliwiać polepszanie życi0000000 całych populacji ludzkich, całych wspólnot państwowych czy wspólnoty globalnej a pogłębiającą się dehumanizacją, rozwarstwieniem, wyzyskiem, pauperyzacją wielkich rzesz ludzi stawał się coraz większy, coraz bardziej odczuwany, ale też coraz bardziej uświadamiane są jego przyczyny i przez coraz więcej osób. Dysonans między tym, co głoszą liberałowie, między ich szczytnymi hasłami a dziejącą się rzeczywistością wywoływał coraz to większe poczucie oszukania. Coraz więcej osób zaczęło dostrzegać, że my, ludzie spoza elit jesteśmy w swej masie wciąż manipulowani, że narzucane są nam sposoby myślenia i poglądy. Jako odbiorcy medialnych informacji i pouczeń w coraz mniejszym stopniu ulegamy sugestiom oceny rzeczywistości w różnych jej aspektach narzucanym przez establishment gospodarczy, polityczny, medialny.
W dużej części kreatorzy, wyznawcy i obrońcy neoliberalnej ideologii gospodarczej i beneficjenci wytworzonego przez nich gospodarczego systemu, to te same osoby. Część z nich wierzy w słuszność głoszonych poglądów, choć prawdopodobnie część z nich zauważa ułomności systemu i pomimo to cynicznie gra, kontynuując manipulację chroniąc swoje indywidualne i grupowe interesy.
Wielu komentatorów naszej rzeczywistości uważa, że to właśnie ich liberalne czy około liberalne myślenie jest optymalne, jedynie słuszne jedynie godne ucywilizowanych, nowoczesnych ludzi i nie zawiera pułapek doktrynalnych
Znaczna część ludzi elit dziwi się jeszcze skąd się biorą emocje wśród części społeczeństwa, Uważają je za nieracjonalną i za uproszczoną czy prostacką percepcję świata, za nacechowane fobiami reakcje. Celebryci zadowoleni z siebie i ze świata pytają bałamutnie: Dlaczego, tak wielu ludzi jest niezadowolonych, dlaczego tak wielu ludzi na ulicach jest tak smutnych?
Przez całe lata, w których gospodarka światowa i gospodarki państwowe były we władaniu gospodarczych liberałów i gdy polityka i stosunki społeczne były kształtowane w neoliberalnym duchu większość ludzi elit, polityków, publicystów nie dostrzegało wad systemu i nawet, gdy kryzys gospodarczy zaczął dawać już znać o sobie w sposób wyraźny nie rozumiało procesów, które do kryzysu prowadziły. Nie dostrzegało dysonansu miedzy potencjałem gospodarek, między zwiększeniem jej wydajności i lepszym zorganizowaniem, między dorobkiem naukowym, technologicznym, technicznym a postępującą pauperyzacją części społeczeństwa i dehumanizacją życia zbiorowego.
Cieplarniane warunki, w których żył establishment sprzyjały myśleniu życzeniowemu ”bujaniem w obłokach”. Przedkładano teorie’ doktryny ideologie nad empirię rzeczywistości.
Miejmy nadzieję, że rodzący się „Ruch Oburzonych” wywoła refleksje ludzi establishmentu i przede wszystkim decydentów, że „zejdą z chmur” neoliberalnej, słodkiej, pozornie otwartej i tolerancyjnej, nacechowanej pozornym humanizmem ideologii i zaczną twardo stąpać po ziemi, że zaczną dostrzegać rzeczywiste problemy i bóle ludzi, wszystkich ludzi, że humanitaryzm będzie rzeczywisty prawdziwy i będzie obejmował wszystkich współobywateli.
Kryzys nie wziął się z niczego.
Kryzys, to nie przypadek, to nie przypadkowe zawirowanie przy rozwoju społeczeństw według neoliberalnego wzorca. Kryzys, to wynik złej polityki gospodarczo społecznej, schematycznej polityki według liberalnych doktryn traktowanych prawie jak dogmaty, nieuwzględniającej aktualnych realiów. Pewne prawidłowości, którym podlegały gospodarki w pewnych okresach rozwoju traktowano, jako niezmienne, gotowe do stosowania bez żadnych korekt. Zatracono zmysł obserwacji i pragmatyzmu. Kryzys, to wynik niezrozumienia zachodzących procesów gospodarczo społecznych przez społeczeństwa a przede wszystkim przez establishment gospodarczo polityczny i opiniotwórczy, to wynik zwierzenia neoliberalnym gospodarczym ekspertom i decydentom, ale też wynik ekspansji tkwiących w naturze człowieka egoizmu, pazerności, zadufania, którym stworzono we współczesnym świecie sprzyjające tej ekspansji warunki, to wreszcie wynik poczucia wyższości i nieomylności elit
Wśród obiegowych mądrości są i takie, które mówią, że więcej zła od myślenia prymitywnego może przynieś myślenie półinteligentów czy niepełnych inteligentów. Oczywiście nikt nie jest w swoim myśleniu doskonały i myślenie „niepełno inteligentne” jest czymś naturalnym i powszechnym. Zło bierze się z zadufania i wiary w swoją nieomylność. Przyczyny kryzysu są podobne w bogatych państwach Zachodu jak i u nas. W czasie ustrojowych przemian poczucie nieomylności i wyższości naszych elit w stosunku do osób i grup ze społecznego środka i społecznych dołów było mocno odczuwalne. Część osób z elit dołączyła do tego przekonania o swojej wyższości poczucie misji, co stawało się nie strawne.
To nie fermenty, sprzeciwy, bunty społecznych dołów, które nazywane były przez niektóre osoby establishmentu nieokrzesanymi i ślepymi są zagrożeniem demokracji i rozwoju. Są one autentyczne, są reakcjami na powstały dysonans między rozwojem środków produkcji a zapóźnionymi względem nich relacjami społecznymi, między wielkim wzrostem wydajności procesów wytwórczych a brakiem postępu a nawet regresem w humanizowaniu stosunków społecznych. Występowanie obszarów biedy, marginalizacji, wykluczenia nie jest powodem do dumy, jaką odczuwają z naszej transformacji niektóre osoby establishmentu, ale do odczuwanego przez wielu rozgoryczenia.
Wydawałoby się, że przy wielkim wzroście wydajności w procesach wytwórczych, z jakim mamy obecnie do czynienia, pracownicy zatrudnieni w przemyśle i sektorze wytwórczym powinni mieć pracę coraz łatwiejszą i przyjemniejszą, że nawet powinni być hołubieni. Niestety dzieje się inaczej.
Dzisiaj procent zatrudnionych w przemyśle w stosunku do ilości osób w wieku produkcyjnym jest bez porównania mniejszy niż jeszcze przed kilkudziesięciu laty. Jest to oczywiście związane ze wzrostem wydajności, ale w części też z nadmiernym, nadgorliwym zbijaniem kosztów, biorąc pod uwagę makroekonomię niepotrzebnie intensywnym.
Stosunki pracy w niektórych zakładach produkcyjnych są dziś koszmarne. Oczywistym jest, że pracodawcy dążą do maksymalizacji efektywności produkcji, dochodów, do zmniejszania kosztów, ale rolą państwa jest prowadzenie takiej polityki makroekonomicznej i takie ustawianie warunków gospodarowania i parametrów finansowych, by zapewnić wszystkim obywatelom godziwe warunki pracy i godne życie, by wszyscy mogli doświadczać dobrodziejstw fazy rozwoju, w której ludzkość się znajduje.
Czy oszczędności bez zmian strukturalnych są remedium na kryzys?
Wielu naszych książkowych ekspertów ekonomicznych, którzy byli niezmiennie przez dziesięciolecia zafascynowani tzw. liberalnym gospodarowaniem, oddawaniem wspólnotowego majątku bez umiaru i bez reguł w prywatne, najchętniej obce ręce, umacnianiem na siłę waluty i ciągłym, bez umiaru wprowadzaniem oszczędności pomimo zaistnienia kryzysu wywołanego takim gospodarowaniem są wciąż wobec niego bezkrytyczni.
Ci "książkowi" eksperci widzą remedium na wyjście z kryzysu każdego państwa, które kryzys dotknął, wyłącznie we wprowadzeniu oszczędności. Uważam, że receptą na wyjście z kryzysu nie jest dziś wprowadzanie tylko oszczędności, bez zmiany struktury gospodarki i struktury dochodów. Receptą na wyjście z kryzysu są zmiany strukturalne i lepsze wykorzystywanie własnego potencjału gospodarczego i społecznego. Potrzebny jest większy wysiłek własnego sektora wytwarzającego dobra materialne i zmniejszenie stopnia wykorzystywania pracy innych społeczeństw. Potrzebne jest zmniejszenie importu i potrzebne jest przesunięcie sił i środków z sektora usług i z administracji do sektora wytwórczości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|